Post #97109 autor: ardgalen » 09 kwie 2012, 10:14
Przypatruje się tej dyskusji i dochodzę do wniosku, że problemem nie jest tutaj, ani gust, ani nawet konflikt pokoleń. Problemem jest tutaj tzw "demokratyzacja kultury" oparta o konflikt, który w sposób proceduralny stara się okreslić co jest sztuką ambitną i górnolotną, a co ludycznym kiczem. Nie ulega wątpliwości iż rozwój muzyki jako ogólnego gatunku kulturowego, jest już praktycznie na ukończeniu, z czego to wynika. Ano z tego, iż wszystkie gatunki, które stały się bazą dla dzisiejszych tzw nowych brzmień, techno itd, powstały juz w latach osiemdziesiątych. Szkoła berlińska, elektro-pop, idustrial rock, ambient, ard-rock, rock-symfoniczny, to nurty, które od 1980 roku zaczynają się ze sobą mieszać, by w latach dziewiędziesiątych połączyć się ostatecznie z detroidzką masówką o nazwie house. Młodzi tego nie rozumieją, gdyż nie znają historii gatunku, jaki i jego ewolucji. Ktoś powiada, że orbital, Aphex twin, czy the Orb to klasyka. Dla niewtajemniczonych tak to klasyka, dla mnie to nadal tzw nowoczesność, gdyż w przypadku Orbitala mamy do czynienia z tzw post-kraftwerkiem z mieszanym z Cabaret Voltai. Aphex twin to połączenie Throbling Gristle, Cabaret Voltaire i Briana Eno. The ORB najciekawszi z tej trójki to najambitniejsze podsumowanie Mandarynek pierwszej połowy lat siedemdziesiątych z Bianem Eno, Cabaret Voltaire i Kraftwerkiem. Tyle historii, a teraz konkluzja, spór jaki tu toczycie dotyczy tego, że ortodoksyjni fani klasycznej elektroniki, nie zgadzają się z uniformizacją, która zabija róznorodność. W pierwszej połowie lat dziewiędziesiątych różnorodność hierarchiczna jeszcze istniała. Sam pamiętam jak obok studia el muzyki Kordowicza, potrafiłem delektować się w gdańskim radiu Arnet "Drewutnią drwala drągala", w programie tym usłyszałem Orbital, Future Sound of London, The Orb, The source experience, Banco de Gaia, the Grid, Flug itd. Te dwa światy żyły obok siebie i nie kolidowały ze sobą. Ale po 95/96 roku równowaga sił zanikła. Sam pamiętam jak TD zrobili Dream mixes 1 wywołało to we mnie nawet entuzjazm, pod warunkiem , że jest to chwilowy skok w bok, po którym powrócą do elektronicznego rocka, to samo było w przypadku Klausa Schulze i jego zaskakującym nawet pozytywnie "Are You Sequencer". Ale były to tylko złudzenia dzisiejsza rzeczywistość pokazała to co pokazała. Dziś nie ma już małych średnich wytwórni płytowych, które dorastały z młodymi awangardowymi twórcami lansując nowe trendy. Mamy za to coraz bardziej unifikujące się koncerny wchłaniające mniejszych graczy. Koncerny te starają się w odgórny sposób zawężać rynek, przez odgórną uniformizację powstała w drodze muzycznego eklektyzmu bazującej na wyżej wymienionych gatunkach. Mentalność jaka się posługują jest paradygmatem według określenia Jana Jakuba Rosseu " Ludzie wyznają jednakowy gust i przekonania, niezależnie od miejsca i okoliczności w jakich się znajdują". w ten sposób stworzony został dobry dzikus, który stał się ludycznym "międzynarodowym idiotą" lub proletariuszem. Co z tego wynika, że ani ja ani osoby pokroju Belmonda nie chcą być międzynarodowymi idiotami.
ARDGALEN